Planując tegoroczne ferie, duże znaczenie miało to, gdzie znajdę duuużo śniegu, więc pewnie nikogo nie zdziwi, że wybór padł na Zakopane.
Jest to miejsce chętnie odwiedzane przez turystów i zimą i latem. Zawsze jest tu pięknie i jest co robić. Zaczynając zwiedzanie Zakopanego warto zacząć od zobaczenia wielkiego świecącego napisu „Zakopane” znajdującego się na Równi Krupowej. W tym miejscu każdy chętnie robi sobie pamiątkowe zdjęcie. Jednak moim głównym punktem były oczywiście wszystkim znane Krupówki. Spędziłam na nich najwięcej czasu, gdyż w ich okolicy odwiedzałam kolejne nietypowe muzea jak np. Illusion House, Be Happy Muzeum, Muzeum Figur Stalowych, Muzeum Figur Woskowych, czy też niesamowite Muzeum Oscypka.
W Zakopanem jest sporo miejsc poświęconych zwierzętom. Ja obejrzałam kilka z nich: Myszogród, Dwie Papugarnie, Kociarnię czy też Motylarnię. O każdym z nich z osobna napiszę szerzej w kolejnych wpisach na blogu.
Zimowa stolica Polski cały dzień tętni życiem. Wszędzie pełno jest stoisk z pamiątkami w stylu góralskim. Są też budki z regionalnymi wyrobami, czy też kuszących zapachem pyszności, takich jak gorąca czekolada, oscypki z żurawiną czy pyszne kręcone ziemniaki.
Spacerując Krupówkami można posłuchać różnych zespołów grających i śpiewających „na żywo” na środku deptaka. Warto też zrobić sobie zdjęcie z ogromnym białym misiem.
Do późnych godzin wieczornych można skorzystać z podziwiania panoramy całego miasta wraz z okolicami, a wszystko to z ogromnego koła młyńskiego. Widać też z niego Skocznię Narciarską i Gubałówkę, których niestety nie zdążyłam tym razem odwiedzić.
Ciekawym punktem do zwiedzenia jest XIX wieczne Sanktuarium Najświętszej Rodziny, w której udało mi się jeszcze zobaczyć piękną szopkę.
Nie sposób wszystkiego zwiedzić przez 1 dzień, więc warto pomyśleć o dłuższym pobycie w Zakopanem.
Ja miałam okazje nocować w Hotelu Sabała, w samym centrum Krupówek, który jest świetnym miejscem wypadowym.
Zdecydowanie mogę polecić ten hotel nie tylko ze względu na lokalizację, ale również dlatego, że pokoje są piękne i wygodne a łazienka duża i czyściutka.
Zdecydowanie na plus są śniadania w stylu stołu szwedzkiego, z obszernym menu. Niczego nie brakowało, od ciepłych parówek, kiełbasek, czy też smażonej na bieżąco jajecznicy, po pyszne wędliny, sery, pasty, sałatki, czy świeże warzywa. Dla miłośników słodkości były racuszki, naleśniki, różne ciasta i jogurty. Nie zabrakło tradycyjnych płatków czy soków. Każdy mógł wybrać coś dla siebie.
Dla mnie jednak najprzyjemniejszym miejscem w hotelu Sabała był basen i sauna. Spędzałam tam wszystkie wieczory i relaksowałam się po całym dniu zwiedzania oraz spacerowania po mroźnym i śnieżnym Zakopanem.
To były bardzo udane ferie.